chociaż ciągle jeszcze ludzi przybywało gromadami. Każdy starszy z rodu lub dostojeństwa wiódł za sobą zastęp cały. Dano też znać Zygmuntowi, że z Krakowa ciągną posłowie węgierscy królowej matki, Biskupi Jagierski Stefan i Czarnadzki Jan, a z niemi panów dwu, których baronami i grafami mianowano.
Domarat w wigilją Ś. Mikołaja wyprawił naprzeciw nich dworzanina, aby posłów spotkawszy na zamek prowadził. Cieszono się tem, iż pomoc niechybna Zygmuntowi przybywała.
Markgraf lekko rzeczy biorący, ani się tem radował, ani zbytnią przywiązywał wagę do poselstwa królowej, pewien był swego. Gdzieby mu zaś to barbarzyństwo opierać się śmiało??
Domarat rachował na silne poparcia i odzyskał ducha. Nad wieczór wreszcie wozy i konnica ich do Wiślicy przyciągnęła. Ale biskupi dwaj, z których jeden ks. Jan, już w Polsce bywał, kraj i ludzi po troszę znał, zamiast na zamek do arcybiskupa pod kościół się wprosił ze swym towarzyszem. Dwaj zaś magnaci, nie mieli wyboru, i tych na zamek wzięto. Z temi Domarat częścią przez tłumacza, częścią po łacinie musiał się porozumiewać, bo po polsku nic nie rozumieli.
Oba lat dojrzałych, poważnie, dumnie wyglądający, czarno zarośli, wzrostu ogromnego, do rozmowy nie okazywali się chętnemi. Patrzali niewesoło.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.