miał najprzedniejszego; suknię francuzką bogato wyszywaną w różne zwierzęta i ptaki, zbroję złoconą, hełm z pawiemi piórami rozłożystemi, płaszcz szkarłatny gronostajami podbity i buciki z nosami, których złote łańcuszki za każdem poruszeniem pobrzękiwały.
Na zbroję rzucony łańcuch gruby dźwigał smoka przedziwnej roboty, który z paszczy buchał złotym płomieniem.
Z panów krakowskich najwspanialej wystąpił Dobiesław z Kurozwęk, najpoważniej Jaśko Topor. Inni im też nie ustępowali, a w tłumie po ubiorach łacno było rozróżnić szlachtę ziem wszelkich, bo nie wszyscy się nosili jednako.
Do większych miast i ich okolic, do gródków na handlowych gościńcach leżących, do krajów nadgranicznych przenikał łatwiej towar obcy, tkaniny zachodnie, jedwabie ze wschodu i kroje sukien cudzoziemskie. W innych zakątach trzymał się obyczaj i suknia prastara, często jak najprostsza i niepozorna. Ci co od Rusi jechali co innego na sobie mieli, niż przybywający od zachodu, orężem się też różnili, głowy pokryciem i samemi twarzami nawet.
Każda też ziemia trzymała się tu kupą, mając wodza i mówców swoich. Wielkopolska jak rozciął, widomie się na dwie gromady rozpołowiła, które nawet z sobą sąsiadować nie chciały w szopie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.