Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdyby pan Domarat anioła z nieba na królowanie sprowadził, od niegobyśmy nie przyjęli!
Dziękujemy królowej, że słusznym prośbom naszym uczyniła zadość. Niechże dopełni tego i z panem markgrafem weźmie sobie i sługę jego, a czeladź Domaratową...
Cierpieć ich nie możemy i nie będziemy!
Huknęli za Lepiechą wszyscy Nałęcze, a Bodzanta przestraszony, obie ręce podniosłszy, milczenie nakazał... Więc choć nierychło i niełatwo, przywrócono spokój i ciszę.
Zygmunt z dumą i wzgardą oparłszy się na poręczy krzesła, nogę na nogę zarzuciwszy, w górę oczy wlepił, gdzie wróble w strzesze na przekorę szlachcie świergotały.
Gdyby nie Domarat, opuściłby był pewnie szopę, taki nim gniew miotał, tak mu tłum ten śmierdział.
Wstał zwolna poważny Jaśko z Tęczyna i począł do posłów się zwracając, bardzo mądrze im dziękować, a zapewniać, iż jedno w zgodzie z narodem królowa IMść królestwu temu i córkom swym szczęście i pokój zapewnić może.
Rozszerzył się nad tem jak nieodzownie potrzebnem było, aby przyszła królowa i król w kraju zamieszkali i bez przerwy czuwali nad nim, na innych się nie spuszczając...
Jaśko z Tęczyna powagę u swoich miał wielką, niemniejszą u obcych, można więc było wnosić,