Janusz z pańska, z powagą książęcą, ale z pewną dobrodusznością, jakby do rodziny należących witał, ciesząc się niemi, śmiejąc do nich, wypytując ich o nieobecnych, dawne wspominając czasy.
Wszyscy teraz zręczność mieli porównywać dwu braci, tak wiekiem różnych od siebie i charakterami.
Powaga Januszowa gasiła zupełnie Semka, który czuł, że przy bracie malał i podrzędnym się stawał...
Bolało go to. Usposobienie serdeczne zresztą, ostygło, bo miłość własna była podrażnioną. Janusz nie widział, lub nie chciał dostrzedz chmurki na jego czole, wesołym był, ale z powagi swej nic nie tracąc.
Dopóki dwór przy sobie mieli i świadków, o żadne sprawy ważniejsze nie zagadnął Janusz, nie spytał nawet o to, co go uderzać musiało — ruch niezwykły i przygotowania jakie tu znalazł.
Dopiero gdy obrusy zdjęto, Janusz szepnął bratu, aby gdzie na osobność poszli. Zasiedli więc w sypialni u jednego stoła, a Semko czując, że chwila się zbliża, gdy przyjść musi do stanowczej z bratem rozmowy — czerwieniał zawczasu z niecierpliwości.
Był najpewniejszym, iż brat przybył z tem, by mu mięszanie się w sprawy polskie odradzać, lecz myślał-że się on w nie wtrącać??
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/173
Ta strona została uwierzytelniona.