iż książe w istocie uzbraja się dla zabezpieczenia granic własnego kraju, ale wojować nie myśli i występować przeciw nikomu.
Ale i to nie przekonało upartego Janusza, który miał jakieś przeczucie, że Semko wciągnięty być może w sprawy wielkopolskie, powtarzał więc przestrogi.
Abram Socha, który był także zdania, że o koronę dobijać się nie należało, ale dał się skłonić do tego, aby czuwać nad całością granic, bronił Semkowych uzbrajań i w zapale odezwał się z tem, że należałoby podwoić je, gdyby tylko skarb na to starczył.
— Na moją pomoc wcale nie rachujcie — odparł stary — u mnie grosz nie leży, a gdybym i miał, na to bym go wam nie dał, bo to znaczy pożyczyć na wić, gdy się kto chce powiesić!!
Będzie u was żołnierz stał, wrzekomo ku obronie, tem łatwiej was pociągną do tego, co do was nie należy.
Rozeszli się dnia tego chłodno, a na Semku dotąd wahającym się, brat swojem wystąpieniem to uczynił wrażenie, iż go ośmielił do zuchwałego kroku.
Skłonniejszym się czuł do niego niż przedtem.
Nazajutrz dziwnem zrządzeniem losu, nadbiegł Bartosz z Odolanowa, i, nim się z Semkiem mógł zobaczyć, Janusz go do swej izby powołał.
— Panie starosto — rzekł do niego na wstę-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.