pie — mam do was srogi żal... Brata mi bałamucicie! pokój mnie i jemu zakłócacie dla waszej sprawy, która nam jest obcą!
— Jakto, obcą? — zawołał Bartosz, który sądził, że otwarcie z nim mówić powinien. — Wam! Piastom! miałaby sprawa korony polskiej być obcą? i gdy kraj was wzywa na ratunek, wybyście mogli dla świętego spokoju zapomnieć o obowiązku?
— Nie czuję obowiązku, a pokoju nie mam na zbyciu — odparł Janusz. — Co do mnie, żadna siła w świecie nie wywiedzie mnie na płoche harce, ale Semka młodego skusić możecie i zgubicie go!
— Książe Semko nie potrzebuje występować i nie chce, dopóki się położenie nie wyjaśni — zawołał Bartosz — lecz gdy go powołamy, odmawiać nie może...
Cała Wielkopolska jest za nim, Krakowianów zmusimy, wszyscy za Piastem będą!
Tu począł Bartosz wymownie i gorąco malować, co się w Wielkopolsce działo, ale Janusza tem rozgrzać nie potrafił. Słuchał go obojętnie i namarszczony.
Na ten początek rozmowy wpadł Semko i przerwał ją. Odtąd stary już się do niczego nie mięszając, w ciągu dnia przysłuchiwał się tylko, a wieczorem oznajmił, że do Czerska zaraz powracać musi.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.