Usłyszawszy dzwięk tej mowy w ustach syna, Agata zadrżała.
— Czyń z czem ci lepiej — rzekła — a Bóg między nami sędzią niech będzie. Nie byłeś dla mnie dzieckiem, nie mam też dla ciebie serca matki. Niemców przenosisz nademnie, żyjże sobie z niemi.
— Bom sam nie kto tylko niemiec! — z przyciskiem zawołał Bobrek — a temu ja nie winien, że mnie pan Bóg nim stworzył.
Zatrzymał się nieco, jakby oczekując odpowiedzi i dodał:
— Zatem nie mam już tu co robić, tylko żegnać!
— Z Bogiem! — nie wstając od kołowrotka, odparła stara, nie spojrzawszy na syna — z Bogiem!
Bobrek nie zbliżał się już do niej, skłonił głowę, szyderskim uśmiechem pożegnał dziewczę, wykrzywiwszy się do niej cudacznie, czapkę na uszy wdział i z trzaskiem wyszedł z izby.
Dopiero gdy go nie stało, zerwała się od kołowrotka Agata i z płaczem głośnym pobiegła do komory, a za nią rozpłakane też pobiegło dziewczę.
Bobrek tymczasem gospodarował w macierzyńskim domu. Parobka zawołał, konia mu pilno zalecał pod groźbą, nakazując karmić dobrze a doglądać. Sam potem z miną butną puścił się
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.