kształtów na pół europejskiemi, w pół litewskiemi, z końmi małemi i zwinnemi, z oszczepami jakich już na zachodzie oddawna używać zaprzestano; w pośród nich starszyzna brodata w szkarłatnych szubach, w pasach sadzonych, w hełmach kształtów niezwyczajnych a przestarzałych, wszystko to wydawało się jakby najazdem nieprzyjacielskim.
Przecież przyjmowano ich tu gościnnie, pojono i karmiono, a oswojony z zamkowemi obyczajami Bobrek dostrzegł, że dla tego pana, który przybywał z orszakiem litwinów czy żmudzi, ucztę wyprawiano wspaniałą.
Kręciła się około kuchen służba, wynosząc z nich pozłacane misy, srebrne dzbany i wszystek sprzęt bogaty, który tylko dla najdostojniejszych gości dobywać ze skarbców było we zwyczaju.
Nalegającemu na to, ażeby o nim wielkiemu mistrzowi znać dano, odparł jeden z jego kompanów niecierpliwie, iż Czolner wielkiego księcia litewskiego Witolda przyjmował.
Witold był naówczas zarazem gościem, niewolnikiem i sprzymierzeńcem zakonu. Po śmierci ojca Kiejstuta schronił się był do Krzyżaków i przybywał właśnie naradzać się o nowy najazd na Jagiełłową Litwę.
Szło o to wielce Krzyżakom, aby książęcia sobie zupełnie zjednali. W rękach ich był on
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.