told cieszył się wiadomością o siostrze, i rozerwał Semka przybyciem.
Dano im wśród ogólnego gwaru mówić z sobą ile chcieli, lecz ostrożny Kiejstutów syn, nie rzekł słowa, z któremby się ukrywać potrzebował.
Zawiązał z Semkiem rzecz o koniach i orężu bardzo żywą, od stołu wstał nieznacznie i niezważając na lutnistów, którzy jakąś pieśń miłosną zawodzili, Semka z sobą na przechadzkę wyzwał, po wielkiej sali, której znaczna część była pustą.
Mało już musiał mieć nadziei widzenia się z nim na osobności, a może podejrzeń lękał, i nie czekając już, z twarzą pogodną, nic nie dając znać po sobie, odezwał się.
— Rycerskie słowo mi daj, poprzysiąż, że nie zdradzisz!
Zdziwiony i zatrwożony Semko, nierychło się zebrał na odpowiedź.
— Chętnie przysięgnę, choć przysięgi nie potrzeba na to, że ja przeciw was zdrady knuć nie mogę. Wojować z wami nie uląkłbym się, ale dołów kopać nie umiem.
— Ani też to wiekowi twemu przystało — odparł Witold chodząc ciągle i oczyma wodząc w koło, ażeby się nie dać podsłuchać.
Jagiełło ma cię za nieprzyjaciela, dziś, gdy ty myślisz lub dla ciebie myślą o polskiej koronie, lepiej ci go zjednać sobie i żyć z nim w pokoju.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/234
Ta strona została uwierzytelniona.