Chcesz pozyskać Jagiełłę, dam ci łatwy sposób do tego...
— Wy? wy, coście z nim w śmiertelnej walce? — przerwał Semko — nie rozumiem was!
— Rychło zrozumiesz, byleś posłuchał bacznie — odezwał się ciągle oglądając Witold.
Sala brzmiała śpiewami i rozmową, lśniła złocistemi sprzętami, dyszała weselem.
— Myślisz — ciągnął dalej — że ja wśród tego krzyżackiego plugawstwa, wśród tej wrażej drużyny zbójów, na których widok krew kipi we mnie, potrafię wytrzymać długo?... Przygnała mnie tu zemsta, a wygna ztąd nienawiść dla tych ludzi...
Wolę zgodę z Jagiełłą, jak drużbę z tymi wrogami naszymi. Skóry litewskiej zwlec z siebie nie mogę, ani krwi litewskiej z żył wytoczyć... Wrogi to są moje, twoje — wszystkich nas... Bogactwa ich to nasz pot i mienie na nas złupione...
Przerwał nieco i po chwili, uspakajając się, mówił dalej.
— Jagiełło nie jest winien śmierci ojca mojego. Inni tam sprawcy byli, co za Wojdyłłę się mścili. Ja wiem o tem... Chcę się z nim jednać, a z tych kajdan wyrwać...
Semko stanął, nie dowierzając zdziwiony.
— Klnę ci się na litewską krew moją, na pamięć świętą mi ojca! — rzekł Witold z siłą
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.