Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.

Szczęściem dla niego, tłumaczyło się to łatwo zawartą umową, na pozór dogodną, w istocie niepomyślną i upokarzającą.
Miał wprawdzie zastrzeżone prawo wykupu Wizny, ale ziemie, które się raz jakimkolwiek sposobem w ręce Krzyżaków dostały, nigdy prawie nie powracały do pierwszych swych panów.
Zakon miał zawsze tysiące wykrętnych środków do zatrzymania ich.
Smutek i pomięszanie na twarzy młodego księcia mazowieckiego, dla mistrza miały znaczenie złego targu, z którego on natomiast rad był bardzo.
Witold, umyślnie może, tego wieczora udawał swobodę i spokój o przyszłość.
Czolner pozostał przy nich obu dłużej nieco, tak że zdawać się mogło, iż chciał ich zbadać, ale obejście się było uprzejme i nic nie objawiało podejrzenia z jego strony.
Ponieważ odczytanie i przypieczętowanie dokumentu potrzebowało czasu, a zwykło się było odbywać z pewną uroczystością, przy świadkach, musiano je do następnego rana odłożyć.
Semko na zamku nocował. Dano mu wraz z kanclerzem izby, oddalone od tych, które Witold zajmował, tak że widzenie się potajemne na osobności, dnia tego do skutku przyjść nie mogło.
Z rozkazu mistrza, wielki szpitalnik zakonu sam gości odprowadził do komnat im przezna-