którą za nim roztargniony Semko powtórzył, a przypisując smutek pański upokarzającemu aktowi, który nazajutrz miał być zapieczętowany, począł się tłumaczyć, uniewinniać i wzywać pomocy Boga do uwolnienia ze szpon drapieżnego sąsiada.
Noc przeszła w snie przerywanym i niespokojnym, książe zerwał się rano w nadziei, że może jeszcze z Witoldem na osobności będzie się mógł zobaczyć.
Przy czytaniu i pieczętowaniu nie było litewskiego księcia, który pokazał się dopiero u rannego stołu, a tu tak się składało dziwnie, że ani na chwilę nie dano się im zbliżyć do siebie.
Jednego lub drugiego, a szczególniej litewskiego księcia, ciągle ktoś pilnował i znajdował się u jego boku. Zręcznie mieniali się, ale go nie odstępowali krzyżacy.
Witold nie zdawał się zważać na to, i był dnia tego pogodniejszym jeszcze niż wczoraj, gdy Semko onieśmielony, przygnębiony, niespokojnie rzucający oczyma, niczem się rozerwać nie dawał.
Ze zbliżającą się chwilą odjazdu, która nagliła, nadskakiwania około Mazowieckiego księcia podwoiły się, jakby koniecznie usiłowano go rozweselić.
Sam Czolner wziął Semka z sali do izby osobnej, pod pozorem, iż żądał, aby przy wypłacie pieniędzy kanclerzowi, był przytomnym,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/243
Ta strona została uwierzytelniona.