— In saecula saeculorum.
Dodało to odwagi Semkowi, który z za konia wystąpił. Zabierał się pozdrowić też nieznajomego, ale się zawahał nie wiedząc, jakim doń przemówić językiem.
Tymczasem przybyły zwolna zsiadł z konia i postąpił kilka kroków.
— Zkąd jedziecie? spytał po niemiecku.
Język ten Semkowi i bratu Antoniuszowi nie był obcym — ale zdziwił księcia mocno, niepojmującego zkąd Niemiec wziął się tutaj.
Kaukis i Wiżunas z widoczną trwogą, nienierozumiejąc co się stało, lękając się kary, schowali się za drzewo.
— Jeżeli się nie mylę, a przypominam dobrze — odezwał się zakonnik, — nie kim innym jesteście tylko starostą Hawnulem?
Na twarzy nieznajomego chwilowe zdziwienie rozpłynęło się w uśmiechu.
— Tak jest — rzekł — jeśliście może nie poznali, to trafnieście odgadli.
— Mnie pan Bóg dał odgadnąć, a was — odparł zakonnik — opatrznością swoją zesłał tutaj. Większe nas szczęście spotkać nie mogło.
Nazwany Hawnulem, przystąpił śmielej, z zajęciem i życzliwością wpatrując się w Semka i mnicha.
Brat Antoniusz, widząc że książe namyśla się jeszcze co począć, pierwszy się odezwał.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/285
Ta strona została uwierzytelniona.