całą świecącą od złota. Tu wiekuista lampka paliła się przed obrazem N. Panny, o którym twierdził Hawnul, że go św. Łukasz malował, nadzwyczajną do niego przywięzując cenę. Ze dworu Hawnula pieszo szli na dolny zamek, który w sobie i świątynię pogańską zawierał, otoczoną nie wielą, ale bardzo staremi drzewy. Samego pogan chramu widać tylko było nieforemną wieżycę z polnych kamieni, przed wieki wzniesioną, i mur również niekształtny, opasujący świątynię, z której unosił się dym gęsty, słupem ogromnym wzbijając się w górę.
Starosta opowiadał, że tam płonął ogień wieczny, który Litwa za święty czciła i uważała, kłaniając mu się i znosząc ofiary.
Zdala nic więcej dojrzeć nie było można, oprócz przesuwających się około murów, między dębami postaci w sukniach długich, z szerokiemi pasami białemi, w czapkach, w wieńcach, z laskami krzywemi w ręku.
Mieli to być kapłani i wróżbici, którzy ognia tego dzień i noc strzegli.
W dolinie tej — wedle opowiadań Hawnula — odbył się obrzędem pogańskim, ze wspaniałością wielką, pogrzeb zmarłego Kiejstuta, w tem miejscu, gdzie dawniej ciała wszystkich zmarłych książąt palono.
— Pomoże-li Bóg — dodał cicho. — Spodziewam się, że tu już Jagiełły palić nie będą, a po
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/013
Ta strona została uwierzytelniona.