Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

Na pokłon księcia, matka Jagiełłowa, nie powstając, poruszeniem głowy tylko, i znakiem ręki powitalnym odpowiedziała.
Semko zbliżył się powoli. Majestat tej poważnej matki książęcego rodu, mimowoli onieśmielał go i czynił na nim wrażenie... Szedł z poszanowaniem ku tej, która się królową zwać lubiła.
Hawnul kilku słowami po rusku powiedzianemi, książęcia jej przedstawił.
Julianna przypatrywała mu się długo, bardzo ciekawie. Westchnęła potem.
— Witold was prosił — rzekła — słyszałam o tem od Hawnula. Podjęliście się bardzo ciężkiej sprawy przez miłość dla niego. Jagiełło mocno zagniewany przeciwko niemu, i trudno, aby mógł mu przebaczyć.
Jak tu się jednać, kiedy się lękać potrzeba, aby jutro nie być zdradzonym?
— Zdaje się — rzekł Semko powoli — że gdy książe Witold raz z Krzyżakami zerwie, zdrady z jego strony już się lękać nie można. Nie przebaczą mu nigdy.
Witoldowi cięży sromotna u Krzyżaków niewola, nie żąda on więcej nic, tylko przebaczenia, pojednania i ojcowizny.
Księżna słuchała bacznie, potrząsając głową.
— Żal po stracie ojca, tłumaczy go, że z bólu wielkiego do niemców się przerzucił — dodał Semko.