trudno godzących się z sobą, powaga, pewność siebie, zabobonna obawa i dobroduszna łagodność. Tej jednak zdawał się nie chcieć okazywać jawnie, czując się obowiązanym swą dostojnością do wrażania trwogi. Zmuszał się do surowości, która mu nieprzystawała.
Wstąpiwszy na próg, miał już wnijść, zawrócił się nagle, obrócił parę razy w kółko, rzucił coś z palców zgnieconego na ziemię, drzwi roztworzył szybko i przestąpiwszy próg, na którym się był zatrzymał, począł iść ku Semkowi, przypatrując mu się pilno, śledząc każdy ruch jego.
Książe Mazowieki pozdrowił go.
Jagielle usta się poruszyły, jakby jakieś szeptał zaklęcie. Hawnul stał z boku.
Uwiadomionym był już Semko, że książe najchętniej i najłatwiej po rusińsku mówił, ale i polską ówczesną mowę łatwo rozumiał.
Czesi, Polacy, Serbowie łużyccy i Ruś nie potrzebowali naówczas spotykając się tłumaczów; języki te w prostej mowie ludowej, a innej nie było jeszcze, bliżej były siebie niż dzisiaj.
Jagiełło potrzebował widać wprzód wpatrzeć się w gościa swojego i przez wzrok powziąć jakieś wrażenie, które mu charakter odgadnąć pomogło. Nie spuszczał z niego oczu niespokojnych.
Krok za krokiem szedł i stawał...
Na pozdrowienie Semka, nim odpowiedział
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/031
Ta strona została uwierzytelniona.