ton, poweselał, zmiękł, zbliżył się do niego i przeszedł niespodzianie do przyjacielskiej poufałości. Ta zmiana nagła mogła być tylko zrozumiałą dla tych, którzy lepiej Jagiełłę znali, broniącego się pierwszym wrażeniom, a mającego serce miękkie i potrzebujące sobie jednać ludzi.
Starał się poznać Semka, polubił go, przestał się lękać i stał się łatwym a przystępnym.
Rzuciwszy na bok wstępne wszelkie omówienia, Jagiełło zaczął mówić otwarcie.
— Prosiła mnie matka za Witoldem, wy także za nim mówicie. Niechże się stanie jak żąda, ale on zdradzi mnie znowu! Zobaczycie!...
Sprobować potrzeba, wszyscy mnie do tego popychacie. Niechże wraca, dam Krewo i ojcowiznę, dam!...
A kto za niego zaręczy?
— Mieć go sami będziecie w ręku — odparł Semko uradowany.
Wielki książę poruszył się, nie odpowiadając, i uśmiechnął. Twarz mu się wypogadzała.
— Witold prosi, aby kogoś do niego posłać na Żmudź, on tam zjedzie dla umówienia się o szczegóły — dodał Semko.
— Dobrze, poślę do niego Hawnula — odpowiedział Jagiełło. — Jemu jednemu wierzę. Tajemnicę trzeba zachować.
— Oznajmię mu więc łaskę waszą! — zawołał dziękując Semko.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.