nicy Semka prowadzić mieli, nie było więc obawy o powrót bezpieczny.
Jechali z pożegnaniem na zamek do starej księżnej.
Tu znaleźli wszystko w tym samym porządku jak pierwszym razem, ale niebytność Jagiełły trochę podwórce opustoszyła. Semko przechodząc dziedziniec wielką miał ciekawość zobaczenia pogańskiej świątyni, której mury tylko i wieżę zdala widać było. Hawnul na zbliżenie się nawet do niej dozwolić nie chciał.
— Mieszkamy wprawdzie na zamku razem z najnajstarszym ich kapłanem Krewekrewejtą i jego duchowieństwem, mamy pod bokiem główną ich świątynię, ale pomiędzy nią a dworem oddawna już zaszczepiona nieufność, od czasu jak cerkiew stanęła dla księżnej a pop Nestor przy niej mieszka, podejrzywają książąt kapłani, lękają się ich, czując wiary swej koniec blizki. Nikogo też do swojego ognia i ołtarzy obcego nie przepuszczają. Na najmniejsze podejrzenie, gotowi są na gwałt uderzyć, a tłumy i gmin mają za sobą, szczególniej lud prosty, który na zawołanie Wejdalotów gotów chrześcian mordować, nie oszczędzając nikogo.
Sam Jagiełło lęka się Krewekrewejty, obdarza go i łagodzić się stara, aby mu gminu nie burzył, bojąc się nawet chodzić do cerkwi matczynej.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/043
Ta strona została uwierzytelniona.