ścią i przepychem, który nad miarę go kosztował, stawił się Semko do Sieradzia, na zamek ani chcąc, ani mogąc się dostać.
Wiedział już, że tam mieszkał wuj i niektórzy z panów krakowskich, a z niemi przedwcześnie nie chciał się stykać.
Bartosz z Odolanowa, odwiódłszy arcybiskupa do klasztoru, natychmiast u Semka się stawił ciągnąc za sobą Wielkopolan jak najwięcej, aby zawczasu okazać z kim trzymać i przy kim stać będą.
Dzień następny cały był przygotowaniem do otwarcia narad i wzajemnem badaniem się, rozpatrywaniem w położeniu.
Miasto coraz się stawało pełniejszem, a że błotnista za zamkiem okolica, nie dozwalała się rozpościerać szeroko, wszystko się w przedmieściach i w pobliżu ich skupiało.
Wielkopolanie głośno i dobitnie opowiadali z czem i dla kogo przybyli, słuchali i milczeli.
Zaraz po przybyciu na zamek wieczorem, Władysław Opolski, który tylko z biskupem Mikołajem i Węgrami się zbliżył, unikając i siostrzeńca i panów krakowskich — zdziwił się nieco, gdy mu marszałek jego rusin, Nikita, człowiek bardzo przebiegły, ostrożny, który kwoli panu swemu kilku się języków nauczył, a narodowości swej tak jak wyrzekł i zapomniał o niej,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.