Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

co z ust jego usłyszał, powziął o nim bardzo pochlebne wyobrażenie.
— Niemcy nasi — rzekł w duchu — rozumni są, dobrze ludzi wybierać umieją. Właśnie takich na wysłańców trzeba, z pozoru trzech denarów nie wart, a we środku rozum złoty!
W istocie przypatrując się kręcącemu po zamku i mieście Bobrkowi, który mnóstwo ludzi znał, z każdym innym językiem mówił, umiał się przypochlebić wszystkim, z każdego coś wyciągnąć, trzeba było podziwiać zręczność tego gadu, co się wszędzie wśliznąć umiał i zewsząd wyjść cało.
Z Polakami Polak, Niemiec z Niemcami, z duchownemi pobożny i świadom łaciny, z wesołemi swawolny, z dumnemi pokorny, pochlebnik zręczny wszędzie; Bobrek już pierwszego wieczora począł ściągać potrzebne wiadomości.
Na dworze Semka miał znajomych sobie z Płocka dworzan, przez list Krzyżaków wcisnął się do księcia Władysława, pomiędzy panami krakowskiemi choć starszyzny nie znał bliżej, dworzan miał wielu z Krakowa i Świdnickiej piwnicy poprzyjaźnionych.
Biednego klechę, sprzedającego błogosławione modlitewki i ekzorcyzmy na szmatkach pargaminu, ocierane o różne relikwie, nikt nie posądzał nawet o żadne niebezpieczne konszachty.