Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

nowie węgierscy, tajemnicy z niej nie czynili. Poszła wieść po mieście, o wątpliwym celu przybycia księcia Opolskiego, i już o niej głośno mówiono pod namiotami mazowieckiemi, w obozie Semka, przy piwie...
— Nikt nie zgadnie z kim trzyma Opolczyk — mówiono — bo królowej i jej córkom niema za co wdzięcznym być, ani się od nich czego może spodziewać. Żeby zaś pochlebiał sobie, iż go kto za króla zechce, trudno wierzyć, bo takim Niemcem jest jak Luksemburczyk... Nie byłoby co mieniać siekierki na kijek...
Posądzano go, że warcholić chce, że z Niemcami spiskuje, a gorąca szlachta, wprzódy nim wyrozumiała zamiary jego, wołała już, aby go przytrzymać i uwięzić, bo zdradę knuć musi.
Niektórzy śmielsi gotowi byli tejże chwili na zamek wtargnąć ręką zbrojną, aby Opolczyka pochwycić. Zaledwie Bartosz z Odolanowa potrafił powstrzymać ich, odkładając do jutra co wypadnie przedsięwziąć.
Bobrek, który od namiotu do namiotu się przesuwał, wszędzie coś chwytając, mógł się przekonać, że królowa i jej córka wielu wprawdzie miała za sobą, ale większość ich swatała przyszłą królowę Semkowi, a Wielkopolanie o nikim innym słuchać nie chcieli krom Piasta.
Na zamku, gdzie wiekiem i powagą, między