krakowskiemi panami rej wiedli Jaśko z Tęczyna i Dobiesław z Kurozwęk, wieczorem się zebrali wszyscy, nie wyjmując młodziuchnego, zapalonego królowej i królewien sługi, Spytka z Mielsztyna.
Pomiędzy osiwiałemi mężami ten młodzian niemający lat dwudziestu, a już dostojeństwem wojewody krakowskiego zaszczycony, był prawdziwie fenomenalnem zjawiskiem.
Wprawdzie ludzie naówczas wcześnie za dojrzałych byli uważani, prędzej rozpoczynali życie i stawali obok starszych, zawsze jednak i wszędzie taki Spytek z Mielsztyna mógł uchodzić za wyjątkowego i w osobliwszy sposób obdarzonego człowieka.
Pan ogromnych majętności, znakomitego rodu, wychowany wykwintnie i po europejsku, pięknej bardzo twarzy i postaci, dzielny rycerz, niezmordowany szermierz w turniejach, w komnatach pańskich umiejący stanąć obok cudzoziemców, władnący doskonnale kilką językami obok bardzo gorącego temperamentu, miał rozum i wytrawność starą.
Słuchali go wszyscy, podziwiali, umiał przekonać i za serce pochwycić. Urok rozumu i talentu powiększała ta siła jaką daje młodość, ten duch wielki, którego w tych latach nic jeszcze nie złamało, występujący w nim z całą swoją potęgą.
W radzie, Spytka zdanie ważyło tyle, co naj-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.