korzystał i Semka ogłosił królem. Arcybiskup czuł sam, że głos jego mógł być stanowczym.
Podniósł się błagając, aby się uciszono.
Z trudnością przychodziło rozkołysane uspokoić fale. Nareście milczenie nastąpiło. Na stojącego w swem miejscu Opolczyka nikt nie patrzał.
— Najmilsi bracia — podnosząc głos nieco drżący rzekł Bodzanta. — Zgadzacie się więc wszyscy na to, ażeby Ziemowita księcia Mazowieckiego, wybrać, ogłosić i koronować na króla polskiego??
Cały kościół zatrząsł się od gwałtownego wołania.
— Chcemy go! żądamy!! Niech będzie królem naszym!!
Nikt się nie śmiał przeciwić.
Bodzanta już miał wyrzec słowo, które na ustach jego zawisło, gdy poważny Jaśko z Tęczyna wstał, i rękę podniósł do góry.
Była to postać tak imponująca, takim namaszczona spokojem, tak nakazująca tłumowi, iż na znak przez nią dany, uciszyło się wszystko cudownie.
Wielkopolanie nie spodziewali się pewnie, aby miał odwagę wbrew tak dobitnie wyrażonej woli narodu, sam jeden stawić opór. Oblicze zresztą wypogodzone nie zdradzało myśli. Nie było na
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.