ciasne, szczupłe, ubogie jak kościółek, ale twarze zakonników, stojących na bojowych kresach, promieniały radością.
Dwa razy do roku szczególniej radość ta, uczuciem religijnem wywołana, objawiała się dobitniej: u żłobku nocą Bożego Narodzenia, i u grobu Pańskiego, gdy anioł zwiastował Maryom, że Chrystus zmartwychwstał.
Dnia tego cieszyli się mocniej jeszcze niż zwykle zakonnicy, bo właśnie w pomoc im przybył z klasztoru w Pyzdrach ojciec Anioł, którego przyjmowali jak wysłańca z lepszego świata.
Ojciec Anioł, niegdyś rycerz i szlachcic, zawołania Sulimy, który był wdział habit wskutek ślubu uczynionego na polu bitwy, niemłodym już był, ale wielkiej energii i poświęcenia człowiekiem, jakby stworzonym na apostoła.
Z pod zakonnej pokory dobywały się resztki rycerskiego ducha. Umysł miał otwarty i nieobcy był sprawom kraju, który kochał tak, jak gdy walczył w jego obronie z kordem w dłoni.
Drugi dopiero dzień cieszyli się ojcowie przybyciem ojca Anioła, a nie mieli jeszcze czasu dosyć się z nim nagadać o wszystkiem, o czem się od niego dowiedzieć spodziewali.
Nabożeństwo wielkotygodniowe, prawie bez wytchnienia ich, dzień i noc w kościele trzymało.
Starosta Hawnul już o przybyciu nowego za-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.