wną, która mu, czasu nabożeństwa, właśnie gdy ojciec Paweł wesołe wyśpiewywał Alleluja, jak promień z nieba padła na duszę.
Jakiś głos tajemny usłyszał w sobie, który mówić się zdawał: wstań a idź, prowadź do chrztu Jagiełłę i na tron polski, połączonej z Litwą.
Wydawało mu się to zuchwałem, nierozumnem, dziecinnem prawie i niemożliwem, lecz teraz słuchając powieści ojca Anioła, zaczynał przewidywać, że marzenie to ziścićby się mogło, że to był może jedyny sposób zmuszenia Jagiełły, którego kochał, do przyjęcia chrześciańskiej wiary. A w duszy brzmiało mu ciągle, z wielkanocnem Alleluja: Wstań a idź, wstań a prowadź pana twojego do chrztu i na tron!
Słowa te oblegały go, dźwięczały w jego uszach, nie dawały mu o niczem innem myśleć, nic zrozumieć.
— Wstań i idź — mówił głos wewnętrzny. — Z pokorą pobożnego człowieka, Hawnul opierał się tej pokusie, nie czując się do tak wielkiego dzieła godnym powołania.
Tajemnem pragnieniem całego jego życia było ochrzcić Jagiełłę, uczynić go równym innym monarchom chrześciańskim. Teraz do tego otwierało się pole. Dwie połączone razem korony przeciwko zakonowi!! z nich dwu rosła niezwyciężona potęga.
Upojony tą myślą, Hawnul wyjechał żegnając
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.