— Jabym też nie prowadził pana mojego, sam wprzód nie rozpatrzywszy drogi — rzekł starosta.
— Jak? co ty myślisz? — ciekawie pytała księżna.
Hawnul podumał chwilę.
— Pojechałbym sam na zwiady do Krakowa, jako kupiec, jak Niemiec... Znalazłbym ludzi, coby mi pomogli. Musiałbym podróż tak odbyć, aby nikt o niej nie wiedział, ani się dorozumiał po co jadę...
Tu w Wilnie będą sądzili, żem do Rygi do brata się wybrał...
— Jak ty to wszystko jużeś obmyślał! — dziwując się przerwała księżna i urwała prędko.
— A z Jagiełłą wprzód o tem nie mówiłbyś? — zapytała.
— Sam nie wiem. Uczyniłbym jak mi wasza miłość rozkaże — mówił ośmielając się Hawnul.
Nim odpowiedź nastąpiła, dano znać na nabożeństwo wieczorne w kaplicy, wstała księżna, a starosta ją pożegnał.
Nocą Jagiełło powrócił; o brzasku zbudzono Hawnula wołając do pana dla spraw skarbowych.
Jagiełło obdarzający ciągle, szczodry bez miary, jak zwykle żądał od Hawnula dla swych ulubieńców pieniędzy, futer, podarków. Oszczędny Niemiec opierał się jak mógł.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.