— Najpewniejsza w świecie rzecz, odparł Bobrek. Kilkuset kopijników uzbroili, ściągnąwszy co najlepszych, najmężniejszych, a dowodzi niemi Bartosz z Odolanowa i ks. arcybiskup dopomaga. Nie wiadomo jeszcze, jakim sposobem zamierzają się dostać do miasta, ale gdy raz Kraków opanuje, pewnie go już z rąk nie wypuszczą.
Na twarzy Hawnula mimowolnie odmalował się przestrach wielki.
— Spiesz więc i jedź, aby o tem oznajmić — rzekł do Bobrka, który stał pilno mu się w oczy wpatrując. — Nie sądziłem, byś tak ważną sprawę miał poleconą, bo z nią prędzej trzeba było podążać.
— Nic jeszcze straconego nie ma — przerwał Bobrek — Mazury i Wielkopolanie dopiero przed samemi Zielonemi Świątkami mogą tu przybyć, a w Krakowie dosyć podszepnąć co grozi, aby się wszystko w oka mgnieniu uzbroiło. Semka i panowania Wielkopolan, jak ognia się tu lękają.
I Bobrek się uśmiechał.
Klecha, ponieważ tak dobrze płacącemu panu i w Krakowie był gotów służyć, a szpiegować go razem, dodał na odjezdnem, iż radby wiedział, gdzie go w mieście miał szukać. Baczny Hawnul jednak odpowiedział, że gospody pewnej niema i będzie się o nią musiał starać, a przez brata
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.