— Więc jeśli nie on, to któż? — zagadnął Hawnul.
— Wielu jest za Wilhelmem Rakuzkim, któremu Jadwiga była przeznaczona. Pan ma być obyczajów bardzo gładkich, serca dobrego, choć miękko wychowany. Przeciwko niemu to jest tylko, że Niemiec krwią i obyczajem, a w Polsce mieszkać i nie zechce i nie może; my zaś króla dla siebie potrzebujemy koniecznie.
Znajdują się i tacy, co możeby chcieli małoletnią królowę trzymać tu niezaślubioną nikomu jak najdłużej, aby sami za nią rządzili. Naostatek i Władysław Opolski jako opiekun i wielkorządzca ma takich co z nim trzymają.
Keczer wstrząsł się cały.
— Bóg jeden nas z tej niepewności wyrwać może...
W tem Hawnul wstał...
— Miły panie — rzekł — dla was nie byłoby na świecie lepszego pana, a dla Polski króla, jak mój pan, litewski książe Jagiełło.
Keczer stanął chwilę niemy, zdziwiony, nie mogąc zebrać myśli.
— Poganin! — zawołał, sądząc że starosta mówił to w żarcie.
— Matka chrześcianka, Rusinka, nigdy się swej wiary nie zaparła — rzekł Hawnul. — On od młodu oswojony z nią, na pół już chrześcianinem jest, a ochrzciłby się ochotnie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.