dny, dobrze dlań wszystkich usposobiły. Wiedziano i tu o nim, jako o powierniku i ulubieńcu Jagiełły.
Powitany przez gospodarza, zaczął od tego Hawnul, iż wytłumaczył bytność swoją przypadkową, zastrzegł jak najuroczyściej, że żadnego zlecenia nie miał i mieć nie mógł, nie wiedząc jaki stan rzeczy tu zastanie... Myśl, którą podawał, była własnem jego natchnieniem.
— Miłościwi panowie najlepiej osądzić potraficie, czy możliwem jest, aby się dwa wielkie państwa, dotąd nieprzyjaźne połączyły, przyczemby Chrystusowi i kościołowi tysiące dusz przybyło.
Biskup Radlica poruszył się, oczy podnosząc do góry...
— Ale jestże wielki książe wasz przygotowanym do przyjęcia naszej świętej wiary? — odezwał się pierwszy.
— Matka co go wychowała, jest chrześcianką — odparł Hawnul — on w duszy chrześcianinem już jest, a cnoty ma wielkie...
Wszyscy milczeli, Hawnul się ożywił.
— Urodziłem się chrześcianinem — rzekł — wśród pogan wiarę tę wyznaję i krzewię, nie dziwna więc, że mnie ta myśl unosi, iż Jagielle tron ofiarując i rękę waszej królowej, dalibyście kościołowi państwo całe, Ojcu Świętemu całe stadko owieczek nowych, a szatanowi i zakonowi niemieckiemu z paszczy byście je wydarli.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.