Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

plany młodzieńcze. Naostatek dość nieśmiało, rzekł Spytek.
— Nie wiem, co odpowiedzieć na to. Zdaje mi się wszakże, iż swaty są zawczesne. Nasza królowa przyszła jest za młodą jeszcze, a co gorsza, my jej nie mamy... Nie godzi się odtrącać tak wielkiej myśli, lecz dziś, możemyż my cokolwiek przedsiębrać na jej korzyść? Dziś wszystko na tem leży, by nam dano tę naszą królowę...
— To nie przeszkadza, byśmy się zabezpieczyli od Semka — odezwał się pan z Tęczyna — a najlepszą tarczą przeciw niemu będzie dla nas Jagiełło.
— Nie przeczę — odparł młodzieniec — wy czyńcie, co wam rozum i doświadczenie dyktuje; co do mnie, ja naprzód chcę wytężyć wszystkie siły, aby pozyskać Jadwigę. Ona lepiej nas od Semka obroni, nad zastępy wojowników. A będziemy li ją mieli w Krakowie, naówczas nam jej Wielkopolanie nie wydrą. Potrafimy bronić.
Zamilkli wszyscy na krótką chwilę, i Spytek się zadumał, lecz zaraz przerwał i otrząsł myśli natrętne, wracając do pierwszego przedmiotu, i ku Dobiesławowi się pochylając.
— Kasztelanie, dziś przedewszystkiem Semko... Semko! Precz tego zuchwałego przywłaszczyciela odegnać potrzeba, którego nam narzuca Wielkopolska... te panosze odarte i scier-