lanowa, a drudzy twierdzą, książe Semko mazowiecki.
Żywo przerwał ks. Chotek.
— Nic nie wiem! nie wiem, ale nie sądzę, ażeby ks. Semko, jeśliby wistocie miał towarzyszyć arcybiskupowi, chciał się z tem taić.
Przecież to do tronu wybrany...
Wojewoda nie dał dokończyć wikaremu i parsknął śmiechem urągliwym.
— Semko mazowiecki na tronie! zaprawdę nigdy on nie siędzie na nim... Ani on, ani Wielkopolanie tu rządzić nie będą nigdy!
Wikary stał zmięszany tem gwałtownem i zbyt otwartem wystąpieniem, gdy wojewoda obojętniej dorzucił.
— Przybyłem z przestrogą. Jesteśmy w gotowości do odparcia wszelkich zachcianek: niech więc nadaremnie nie próbują.
Okiem rzuciwszy po obszernej komnacie, której całą ozdobą był krzyż i parę małych obrazków na ścianach, wojewoda skłonił się nieco i zabrał do wyjścia. Ks. Chotek nie mogąc jeszcze przyjść do siebie, towarzyszył mu milczący.
W progu Spytek się obejrzał, jakby wyzywając do odpowiedzi, ale wikary, żywego, jak on temperamentu, lękał się wdać w rozprawę z wojewodą, któraby łatwo w spór przejść mogła, mruczał coś cicho, niewyraźnie.
Wojewoda wypadłszy w podwórze, począł
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.