co, zawsze wezwanie arcybiskupa poszanowaćby należało — rzekł sucho.
— Arcypasterza szanujemy w kościele — odezwał się Jan z Tarnowa. — Kapitułę zwoływać może, a no my do niej nie należymy...
Wystąpienie było trochę ostre i Jaśko z Tęczyna wejrzeniem zaraz uśmierzył siedzącego przy sobie Leliwitę.
Stolnik wąsa poprawiał.
— Posłem jestem, co mi dano, przynoszę — rzekł. — Wolno jednak może powiedzieć, że gdy zjazd dojdzie, bo zpewnością przybędzie wielu, gdy postanowi co, naówczas ci co nań nie zjadą winni będą sami, gdy się przeciw ich myśli stanie.
— A cóż się stać może? — rzekł dumnie Jaśko z Tęczyna. — Wielkopolscy panosze i władyki okrzykną sobie Semka może, jako już było? a my, jakieśmy go nie znali, tak znać nie będziemy...
Uśmiechali się niektórzy, stolnik kujawski odparty, nie stracił wcale śmiałości, z jaką przyszedł.
— Jeszcze mi raz wypada powtórzyć, że posłem jestem, co wasza miłość postanowicie, nie moja rzecz, lecz nie należałoby wziąć do namymysłu?...
— Do św. Wita czasu dosyć — odezwał się
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.