Zlecił mu ks. Bodzanta, aby ująć się go starał i wpływu jego użył na panów krakowskich. Wpływ ten wszakże był tak mały, iż wcale nań rachować się nie godziło. Skromny, nauce oddany, rodem się nieodznaczający, niezamożny Radlica, więcej tu miał nieprzyjaciół, niż zwolenników.
Duchowieństwo i panowie patrzyli nań, jak na narzuconego im siłą przez nieboszczyka króla, człowieka nowego, niegodnego stanowiska jakie zajmował. Zwykle stolica ta biskupia dostawała się komuś z możnych, lub krwią z niemi spowinowaconych.
Słynny lekarz, znakomity uczony, jak mały był wzrostem, tak mniejszym się jeszcze ludziom wydawał na krakowskiej stolicy. Nie miał prawie przyjaciół, a wrogo nań patrzyło nietylko duchowieństwo podwładne, ale ta starszyzna, wśród której z urzędu zasiadał.
Prawdziwy męczennik, wziął brzemię na ramiona, onus pro peccatis, i nosił je z pokorą, a stałością ducha, jaką mu dawała pobożność i wielkie w nauce zamiłowanie.
Zostając pasterzem, nie wyrzekł się on ani ksiąg, ani powołania, które ukochał. Widywano go szukającego chorych, nawiedzającego ubogich, przewiązującego rany, przyprawującego leki ręką własną. Człowiek był zacny, cichy, łagodny, wielkiego ducha, lecz wszystkie cnoty jego i przy-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/240
Ta strona została uwierzytelniona.