Kalisz i Łęczyca były według Bartosza najpilniejsze, i te naprzód opanować musiano.
Na pomoc brata Janusza nie rachował nic Semko, lecz Konrada księcia Oleśnickiego spodziewał się ująć sobie książe, a Bartosz gotów był nawet Odolanów mu dać za kopijników kilkuset do prowadzenia dalszej wojny.
Jedni utrzymywali, że Domaratowi już się nie będą śmieli porwać, drudzy przewidywali uparte trzymanie się ich, a nawet przywołanie Zygmunta w pomoc.
Wśród żywej tej rozmowy książe postrzegł zdala stojącego z Bartoszem Lasotę i zwrócił się ku niemu, znak dając, aby się przybliżył.
Szedł z nim i Bartosz czujny, aby Stolnik ze zbytnią się nie zdradził goryczą.
Wyprzedził nawet odezwanie się jego, chcąc mu wskazać, w jaki sposób mówić należało.
— Stolnik wraca — rzekł — sprawiwszy dobrze poselstwo. Panom krakowskim nie chce się do Sieradzia, ale bodaj będą musieli.
— Cóż mówią? — przerwał pochylając się książe.
— Ba, żebyż oni mówić chcieli — odezwał się Lasota — ale oni milczeć wolą, a może i nie wiedzieli co powiedzieć...
Semko czekał na jaśniejsze tłumaczenie, gdy Bartosz wtrącił.
— Dosyć na tem, że się im oznajmiło, niech
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.