— Jak myślicie? będzie ona potrzebna?
Spojrzał nań bystro klecha, nieprzygotowanym będąc na to pytanie, ramiona mu drgnęły.
— Ci co ją gotować kazali, musieli być pewni, że się przyda.
Parę razy przeszedł się jeszcze Bobrek po izbie. Oko jego dostrzegło pudła ciemnego, które żyd pod płaszczem ukrywał starannie.
Nie było więc wątpliwości, iż koronę nawet przygotowano. Sprowadzenie dwóch biskupów miało także znaczenie to, iż się do koronacyi przysposabiano.
Dla wysłańca Krzyżaków, były to wiadomości niepomyślne, ale ważne. Nie miałże się tu znaleźć nikt coby zapobiegł ogłoszeniu Semka?? Panowie krakowscy tak sobie to lekceważyli??
W tych myślach zatopiony Bobrek się wysunął z izby w korytarz i otwierając drzwi omało nie potrącił żywo przechodzącego człowieka, który się obejrzał. Poznał w nim jednego z wikaryuszów kościoła na Wawelu, znajomego z Krakowa, którego zwano ks. Płazą. Ten równie podobno był zdziwiony, widząc tu Bobrka niespodzianie, jak on, że go tu spotkał.
— Co wy tu porabiacie? — zapytał.
— Ja? alboż to trudno odgadnąć — odparł pokornie Bobrek. — Biedny klecha szuka chleba i roboty, więc gdzie dużo ludzi ciśnie się, probuje czy go do czego nie użyją, a ks. wikaryusz?
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/267
Ta strona została uwierzytelniona.