wczasu tego warunku objawiać nie potrzeba, dość będzie wystąpić z nim w ostatniej godzinie.
Ukoronowanie musi się odbywać w stolicy, jeżeli nie w królewskiej, to choć arcybiskupiej, u grobu św. męczennika Wojciecha.
Przekonanym zdawał się ks. Bodzanta, milczał, westchnął raz i drugi.
Rozmowa byłaby się przeciągnęła jeszcze, gdyby kapelan nie oznajmił przybycia kujawskich kasztelana i stolnika, którzy z innemi powitać Pasterza spieszyli...
Cofnął się więc ks. Płaza przykląkłszy do pocałowania ręki, a arcybiskup pochylił się mu do ucha i szepnął.
— Bądź spokojny, a daj mi świadectwo, żem zmuszony! Nie władam sobą. Bezpieczeństwa kościoła i mienia duchowieństwa mojego bronić muszę.
Wikary wychodząc we drzwiach się rozminął z nadciągającemi Kujawiakami. W korytarzu przyczajony czekał na niego Bobrek, rad mu z oczów wypatrzeć, co z sobą przynosił. Niełatwem to było, gdyż ks. Płaza, mimo energicznego charakteru, dosyć był w sobie zamknięty.
Gdy z klasztoru wyszli, klecha zagaił ubolewaniem nad uciskiem, w jakim arcybiskup zostawał, lecz wikary zamruczał coś niewyraźnie i nic nie odpowiedziawszy, udał się do Fary, gdzie spodziewał się znaleźć na probostwie pomieszczenie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/275
Ta strona została uwierzytelniona.