Szlachta tymczasem ucztowała okrzykując króla swojego, ciesząc się, spodziewając koronacyi i jak piorun spadła na nią wiadomość rano, że Semko biegł Kalisz zdobywać...
Arcybiskup przebudzony dowiedział się o tem z ust kapelana, zdumiony stał chwilę, bo go strach ogarnął zrazu, lecz kląkł na modliwę spokojniejszy, nie potrzebował się już naleganiom opierać.
Tegoż dnia, Wielkopolanie trochę zawiedzeni w nadziejach, widząc że w Sieradziu robić już co nie mają, rozjeżdżać się zaczęli.
Wszystko pierzchało ztąd z pospiechem większym jeszcze, niż przybyło.
Ks. Płaza po mszy u fary, uspokojony odjazdem księcia, natychmast wybierać się zaczął z powrotem do Krakowa.
Na wsiadanem już przywlókł się do niego Bobrek. Twarz miał wesołą, ale mówił smutnie.
— Tom się darmo trząsł, aby do tego Sieradzia dobić — rzekł szydersko — nikt nawet jednej modlitewki u mnie nie kupił... Te władyki wielkopolskie grosza przy duszy nie mają. O zielonej paszy, na chudych szkapach się tu przywlekli, krzyknęli raz i drugi, napili się piwa, i jazda nazad do swych zagród.
A i księcia czy króla nagle nie stało — do-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/288
Ta strona została uwierzytelniona.