— Zkądże o tem wiecie? — zapytał książe ożywiając się nieco.
— Jest u mnie znowu przejazdem, gościną ten biedny klecha — mówił kanclerz, który do uzyskania pierwszej pożyczki się przyczynił. Mały to człeczek, lecz się o wielkich ociera; ten mi napomykał...
Kanclerz zawahał się nieco... Semko już znowu ostygłszy, z niedowierzaniem pewnem ostatnią wiadomość przyjął.
— Poniekąd daje się tłumaczyć to skłanianie się Krzyżyków ku miłości waszej — ciągnął kanclerz... Jest jakaś wieść głucha, prawdziwa czy fałszywa, nie wiem, jakoby tam część jakaś polskich panów o Jagielle myślała na tron polski...
— Plotkę tę słyszałem już, noszą ją niektórzy po świecie — rzekł Semko — ale mi się niedorzeczną wydaje.
— Dzieją się czasem cuda — przerwał kanclerz — za nic ręczyć nie można.
Dla zakonu sama ta myśl, że Jagiełło mógłby zasiąść na polskim tronie, jest najstraszniejszą groźbą. W takim razie...
— W takim razie mnieby woleli — dokończył Semko... Macie słuszność, że bodaj z fałszywego strachu korzystać należy...
Książe zdał się odżywać i wychodzić z odrętwienia.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.