Kanclerz musiał zapewne podszepnąć coś o tem Bobrkowi, gdyż Klecha nie oddalał się z Płocka, siedział u Pelcza, — starał się zbliżyć do pięknej Anchen, a raz na dzień na zwiady do zamku przychodził, gdzie się już z nim wszyscy oswoili.
Wreszcie jednej nocy nadbiegł posłaniec z Nowego Sącza; wedle rozkazania, zbudzono Bartosza, dano znać księciu, i taka była niecierpliwość dowiedzenia się co z sobą przywiózł, iż natychmiast zerwali się wszyscy, słuchać opowiadania jego.
Posłem tym Nałęcz był, jak znaczniejsza część tych, co się przy Bartoszu trzymali, a zwano go Zamechem; człowiek zręczny, gładki i do chwytania języka szczęśliwy.
Książe z komnaty wyszedłszy, ledwie opończą okryty, gdy zobaczył Zamecha, naprzód go spytał głosem niespokojnym.
— Przybyła Jadwiga!
— Nie! — rzekł Zamech.
Bartosz z księciem uśmiechając się spojrzeli na siebie.
— Cóż się stało, mów — odezwał się Semko zbliżając...
— Radzono długo i burzliwie — rzekł Zamech — a że narady tajemne nie były i mnie się na nich być dostało. Chciano jeszcze jedno poselstwo, bodaj ostatnie do królowej wyprawić.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/018
Ta strona została uwierzytelniona.