— Jak? po co? — przerwał Semko, — gdy już jednych posłów uwięzić kazała!!
— Tak, a przecież Spytek z Mielsztyna, młokos, który u królowej jest w łaskach, i Piotr z Szczekocin kasztelan lubelski ofiarowali się jechać do niej.
— Spytek! — zgrzytając zębami z nienawiścią krzyknął Semko...
— Byłoby może przyszło poselstwo do skutku — dodał Zamech — gdyby nie Przesław Wąwelski. Ten był w ostatniem poselstwie do królowej i objawił jej, czcią swą zaręczając za to, że Polacy więcej żadnych posłów do niej nie wyprawią, a jeśli Jadwigi im nie da, wprost sobie króla wybiorą. „Moja cześć, rzekł, waszą czcią jest, mówiłem to coście mi powiedzieć kazali. Jeżeli nowych posłów wyprawicie, słowo własne złamiecie, czci waszej ujmę uczynicie...“
Dla obrony więc czci swej zgromadzenie się zgodziło — słowo strzymać i posłow nie wyprawiać.
Semko w ręce uderzył radośnie.
— Na tem stanęło? — zapytał Zamecha.
— Tak jest — zakończył poseł — ale się inaczej obróciło przecie niż postanowiono. Sędziwoj z Szubina, któremu szło o bratanków uwięzionych przez królowę, na swoją rękę pobiegł ja ostrzedz, że nie przyśle-li Jadwigi a rychło, korona jej przepadnie...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/019
Ta strona została uwierzytelniona.