skoro nie pozwalała, ona jedna teraz jeszcze zamykała mu usta...
Hawnul nie zrażał się milczeniem upartem, i sam mówić dalej.
— Księżniczkę Olgę Aleksandrę ja znam od dzieciństwa. Mała to rzecz, że najpiękniejszą jest z rodzeństwa, i że w krasie równej niema u nas. Daleko więcej znaczy, że ma serce litościwe, że dla sług i niewolnic jest dobrą, że wszyscy ją kochają, a ona dla najbiedniejszych jest najlepszą. Chrześcianka gorliwa, pobożna, pracowita...
Hawnul z uniesieniem długo począł mówić o przymiotach i cnotach księżniczki.
— Jagiełło ją nad wszystkie swe rodzeństwo miłuje — dodał — możecie więc być pewni, że los jej i wam zapewni świetny...
Zatopiony w myślach, Semko słuchał spokojnie, nic nie odpowiadając, wtrącił czasem krótkie pytanie, nie dając poznać po sobie nic, oprócz ciekawości. Wszakże Hawnul miał prawo wnosić z samego milczenia, że myśl, którą przyniósł, ujęła Semka za serce...
Długo po ukończeniu wieczerzy, siedzieli jeszcze, aż noc zapadła... i ognisko tylko rozłożone im przyświecało. Dla Hawnula czeladź jego opodal szałas przygotowała. Rozeszli się nic wprawdzie nie postanowiwszy, bo Hawnul nalegać nie mógł, lecz starosta udał się na nocleg z sercem nadziei pełnem.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/046
Ta strona została uwierzytelniona.