Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.

strzymamy święcie, a w rachunek to wchodzić nie będzie. Dziś więcej do czynienia nic niema.
Semko dał znak zgody...
Jeszcze raz podał rękę Hawnulowi. Dobył potem krzyż, który nosił na piersiach, pocałował go i rzekł.
— Na ten znak Zbawiciela poprzysięgam wam, iż umowy dochowam.
— A ja na tenże znak klnę się, iż pan mój święcie spełni, co ja w jego przyrzekłem imieniu.
Semko zawahał się chwilę. Obraz pięknej Olgi stał mu przed oczyma.
Na palcu miał pierścień, który mu Julianna dała na odjezdnem, przeznaczając go na zrękowiny. Zdjął go powoli.
— Weźcie pierścień ten — rzekł — a bądź co bądź, ja nim ślubuję księżniczce Oldze... i od tej godziny, niech będzie narzeczoną moją.
Hawnul mało co się zawahawszy, pierścień przyjął i starannie zawinąwszy włożył do kaletki.
— Pierścień ten będzie razem zadatkiem przymierza — dodał — zależy jednak na tem, miłościwy książe, aby to coś my tu, z pomocą Bożą, umówili, zostało do czasu tajemnicą. I dla was i dla Jagiełły przystoi to, byśmy się nie zdradzali nim nadejdzie błogosławiona godzina... Wiele jeszcze mamy do przezwyciężenia...
Westchnął Hawnul... — Lecz przy tej sa-