że jeden z braci zakonnych z Malborga, wysłany od mistrza, chciałby się widzieć z księciem. W godzinę potem zajechał na zamek ubrany po rycersku, lecz bez żadnych oznak, któreby w nim Krzyżaka poznać dawały, towarzysz marszałka Wallenroda, Malcher Sundstein. Był to jeden z tych, których zakon do posłannictw swych dyplomatycznych używał, człowiek przebiegły, w którym więcej było przymiotów prokuratora niż rycerza.
Książe przyjął go na osobności.
Wysłaniec Czolnera począł od jakichś drobnostek tyczących się praw handlu i przewozu w części Mazowsza, którą Zakon trzymał zastawą. Były to tak małej wagi sprawy, iż trudno mógł pojąć książe iż dla nich Sundsteina wysłano do niego. W kilku słowach ułatwione zostały punkta sporne.
Naówczas Malcher rozmowę wszczął obojętną o sprawach Mazowsza i Polski, o przyjeździe królewnej i usiłował wybadać Semka, który się z niczem wydawać nie chciał. Namawiał on księcia, aby się starał zbliżyć do młodej pani, której przyjazd zapowiadano i ręczył mu, że Zakon popierać go będzie.
— A jakimże sposobem wy mnie tam pomocni być możecie? — spytał ciekawie Semko.
Sundstein się uśmiechnął.
— Wierz mi miłość wasza — rzekł — że
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/058
Ta strona została uwierzytelniona.