W Wielkiej Polsce dwa obozy stały zajadle przeciwko sobie, niszcząc siebie i ziemię nieszczęśliwą, Wielko i Małopolska rozdwoiły się i niemal odpadły od siebie, Ruś była zajechana, na pograniczach srożyły się rozboje... nigdzie nikt życia, mienia, jutra nie był pewnym... Dobra duchownych, majętności szlacheckie i pańskie płonęły i pustoszały, włościanie się rozbiegali, handel ustał, gościńce zarastały trawą, miasta ubożały...
Temu wszystkiemu miało koniec położyć przybycie królowej Jadwigi. Niosła z sobą rószczkę oliwną! Wszyscy patrzali na nią, wyglądając jej jak Zbawcy.
Dziwne Opatrzności zrządzenie! Tam gdzie potrzeba było żelaznej dłoni, niezłomnej woli, bohaterskiego męztwa dla zwalczenia zburzonych żywiołów, Bóg zsyłał dziewczę-dziecinę, słabiutką, niedorosłą, trwożliwą, śliczną jak anioł, jak anioł dobrą, a jak ludzkie dzieci nieszczęśliwą i bolejącą. I ta istota wątła, cudem Opatrzności miała przynieść z sobą pokój i szczęście!!
Są w dziejach cudowne godziny.
Naówczas wszystkie rachuby ludzkie kruszą się w proch, a z niebios zstępuje siła, czasem w postaci dziewicy[1] lub dziecka.
- ↑ Przypomnijmy Orleańską!