wać: Nie rozumiał on, co mogło mściwego i gwałtownego człowieka ukołysać tak i rozbroić, lecz czuł, iż się on już zakonowi nie przyda.
Choć w tajemnicy dotąd trzymano swaty Jagiełłowe i myśl połączenia go z Jadwigą, Bobrek wiedział o tem bardzo dobrze, iż większość panów i duchowieństwo stała przy tem i mocno postanowiła małżeństwo doprowadzić do skutku.
Potrzeba było znaleźć coś na odwrócenie niebezpieczeństwa, na postawienie przeciw Jagielle; a nie było nikogo, coby się tak nadawał jak młody Wilhelm, narzeczony niegdyś Jadwigi.
Z pół słówek tu i ówdzie pochwytanych, klecha zmiarkował, iż był on miłym królowej. Trzeba było tylko znaleźć kogoś, coby jej uczucie rozbudził na nowo i ofiarował się mu służyć.
Nazajutrz zręczny służka krzyżacki był na zamku z modlitewkami, trafił do dwu kleryków będących przy dworze pani, zrobił znajomość z niemi i szukał człowieka, którymby się mógł posłużyć.
Widzieliśmy już, że Dobiesław z Kurozwęk pilno nad zamkiem czuwał, a Jaśko z Tęczyna i biskup Radlica nad samą królową. Na urzędników jej dworu, o których się pilno wywiadywał Bobrek, wcale nie mógł liczyć. Byli to ludzie wielkiej powagi i sumienności... Do niewiast przystęp był trudny, a gadatliwości ich lękał się Bobrek... Szukając tak człowieka przedajnego
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.