a gawiedzi nie ustępować magnatom, Gniewosz miał za obowiązek i jedyny cel życia. Zawsze w długach, obarczony lichwą, nie pytał z kąd weźmie, byle dostał.
Pięknej dosyć powierzchowności, oblicza wesołego, dowcipny, bo zręcznie sobie cudzy dowcip umiał przywłaszczać, uniżony i przymilający się mocnym, zuchwały ze słabemi, dosyć dotąd szczęśliwie idąc, dobił się do podkomorstwa.
Na ubogiego szlachcica było to już dość znacznem, lecz jemu nie starczyło... Przemyślał ciągle nad sposobami dźwignięcia się wyżej jeszcze. Przykład miał na krakowskim panu.
Bobrkowi łatwo było zasięgnąć wiadomości o charakterze człowieka, którego w Krakowie znali wszyscy żydzi, lichwiarze, roztrucharze, kupcy, bo im zalegał w znacznych sumach. Wiedzieli oni z doświadczenia, że na słowie jego polegać nie było można, i że za pieniądze gotów był na wszystko.
Zmuszony żyć w mieście i przy dworze, trzymać konie i ludzi, stroić się, gości przez pychę przyjmować, udawać pana, Gniewosz potrzebował ciągle i rzucał się na wszystkie strony.
Mógł więc klecha zmiarkować, że najłatwiej mu będzie zyskać sobie jego, myśl mu poddać, zaświecić nadziejami wielkiemi, i pokierować tak, jak zakonowi było potrzeba.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/084
Ta strona została uwierzytelniona.