Bieniasz, u którego klecha stał gospodą, był z podkomorzym znajomy. Szło tylko o to, ażeby zajętego teraz służbą ściągnąć do Niemca. Bobrek był pewien, że po krótkiej rozmowie zyskać go sobie potrafi.
Właśnie Gniewosz potrzebował na przyjmowanie Węgrów i na koronacyę pieniędzy, a że długów miał wiele, nikt mu ich dawać nie chciał inaczej jak na zastaw.
Było to zresztą zwyczajem w czasach onych, że dla utrudnienia w poszukiwaniu sądowem należności, nie dawano inaczej, jak pod zastawy, nawet panującym i książętom, którzy srebra swe a inni zamki i włości w długach dawać musieli, aż do spłacenia ich. Krzyżacy naśladowali w tem powszechny obyczaj.
Gniewoszowi tych trochę sreber jakie miał nie chciało się pozbywać, aby domu z oznak pewnej zamożności nie ogołocić. Latał więc za pieniędzmi.
Bobrek urządził się tak, ażeby go pod pozorem pożyczki ściągnąć do Bieniasza domu...
On sam gotów był mu wyjednać zasiłek jakiś, gdyby się dał pozyskać.
Nic nie kosztowało klechę, że nie mogąc swoich panów wydać, musiał się tu kłamstwem posłużyć. Dużo wprzódy nim zasada, że cel uświęca środki, wygłoszoną została przez inny zakon — Krzyżacy ją wyznawali. Słudzy ich
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/085
Ta strona została uwierzytelniona.