wiała od dawna, bezdzietna, pani Hilda była przywiązaną do swej wychowanki, jak do własnego dziecięcia.
Kochała ją bałwochwalczo. Była to zresztą, jak się od razu mógł przekonać Gniewosz, niewiasta prosta bardzo, żywego temperamentu, pobożna i zabobonna, rozmiłowana w pieśniach i muzyce, i niemi może starająca się brak wykształcenia zastąpić.
Jadwiga wzięła ją z tego dworu austryackiego, wśród którego jakiś czas się wychowywała. Pozbawiona prawie matki, bo królowa Elżbieta mało się córkami swojemi zajmowała, królewna z potrzeby przywiązania, kochała swą Hildę.
Miłość ochmistrzyni dla tego przybranego dziecka, była ślepą, do najwyższego stopnia i bezwzględną. Królewna mogła od niej pożądać najdziwniejszej, najszkodliwszej rzeczy, a Hilda nie wahałaby się jej życzenia zaspokoić, nie oglądając na nic. Sprzeciwić się jej nie miała siły...
Kto służył jej pani z takiem samem zaparciem się siebie, był jej miłym, kto się ważył jej opierać, nieprzyjacielem. Ochmistrzyni przejęła też wszystkie upodobania swej wychowanki.
Na wielkich dworach całej Europy pieszczony obyczaj coraz bardziej brał górę. Rycerstwo przeradzało się w poetyczną jakąś komedyę
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/089
Ta strona została uwierzytelniona.