Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.

życia, pełną pieśni, miłosnych marzeń, wymyślanych najdziwaczniej obrzędów i praw. Strojono się, bawiono, słuchano muzyki i przypatrywano rycerskim turniejom coraz więcej schodzącym na dworskie igraszki.
Obok tej strony idealnej życia, rozwiązłość obyczajów była tak wielka, jak pobożność, która z nią szła niepojętym sposobem w parze. Świat to był dziwny, zupełnie do dzisiejszego niepodobny, jeszcze średniowieczną gorącością temperamentów, rozkiełzaniem fantazyi i wiarą głęboką a ascetyzmem nacechowany. Najsprzeczniejsze się w nim łączyły wady i przymioty, kradziono przez pobożność relikwie świętych, zamarzano się głodem, a piękne panie liczyły dziesiątkami wielbicieli, dla których tylko pozornie były okrutne.
Miłosna pieśń rozlegała się szeroko. Na dworze Jadwigi, z nią razem przybywali lutniści, śpiewacy, bo bez nich obejść się nie było podobna.
Niemłody już, lecz mistrz w swym rodzaju, Handslik, pieśniarz sławny, dowodził gromadce Królewna lubiła go dawniej, cóż dopiero teraz, gdy jej miał w tym kraju obcym przypominać Wiedeń i Budę...
Gniewosz dostawszy się do mieszkania Hildy, której usługi swe ofiarował, umiał ją sobie od pierwszych słów, choć bardzo złą niemczyzną