książe, my, i z nami wszyscy ci co rozum mają, a dzikiego człowieka za pana nie chcą??
Morsztein milczał długo.
— Królowa ma lat czternaście. Książe rakuzki piętnaście, a Jaśko z Tęczyna i pan Mikołaj i inni...
— Spytek Wojewoda mało co starszy — śmiał się Gniewosz — ale co tu wiek znaczy?
Franczek podniósł głowę.
— Młodość jak ogień dobry, pali się gorąco a krótko, starzy jak pierzyny, ciepło dłużej trzymają.
Gniewosz głową pokręcił.
— Niedoczekanie tych przekupionych mądralów, aby nam poganina narzucili... Zobaczycie, my z królową Wilhelma na tron wyprowadzimy, a naówczas!! Gniewosz się uderzył po kalecie i rękę podniósł do góry...
Mniej zdawał się ufać tym nadziejom Morsztein, lecz obawy też nie okazywał. Dumał rachując wszystkie możliwe wypadki przyszłości...
Nazajutrz podkomorzy opowiedziawszy się głośno, że mu do domu pilnem było, znikł z Krakowa.
Na Jadwigę nie nalegano zbytnio. Jeden tylko po drugim przychodzili biskupi, wszyscy oprócz neutralnego Radlicy, starając się jej okazać, jak wielkiego dzieła apostolskiego dokonać mogła.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.